Dzisiejsze późne popołudnie spędziłam bardzo przyjemnie. Wybraliśmy się z mężem do tarnogórskiego "Kałamarza" na wernisaż a żeby było również coś dla ciała przy okazji zawarliśmy znajomość z pysznymi pstrągami które gorąco polecam :) Teraz jednak uciechy podniebienia zostawmy w spokoju bo SZOPKI są tu na pierwszym miejscu i to one przyprowadziły nas do Kałamarza.
Widziałam już różne szopki ale żeby szyć szopki z sznurka to na taki pomysł bym nie wpadła "a możecie mi wierzyć że wyobraźnię to ja mam ;)" Szopek było sporo i na dodatek każda inna ale oczywiście w każdej było małe sznurkowe "dzieciątko" ,sznurkowa Maryja i Józef byli również pastuszkowie i anioły, owieczki a nawet bydlęta po prostu wszystko to co powinno być w szopce i wszystko to było zrobione ze sznurka. Patrząc na te szopki poza tym że widziałam ich niecodzienność i urok to powiem szczerze poczułam mrowienie w palcach i wyobraziłam sobie ile razy autor "dziobnął" się igłą bo nie ma mocnych bez bólu się nie obyło. Zrobiłam parę zdjęć ale kto ma ochotę na więcej to musi iść do Kałamarza.
Mam nadzieję że pan Jan Drechsler nie pogniewa się na mnie za te zdjęcia.
Przepraszam za ich jakość ale pstrykałam komórką :(
I jeszcze zdjęcie moich nocnych Tarnowskich Gór
a kto w Tarnowskich Górach jeszcze nie był niech żałuje bo jest tu pięknie :) Pozdrawiam wszystkich "tuzaglądaczy " i zapraszam ponownie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz